Olimpijczyk, to brzmi dumnie
My siatkarze
i nie tylko staliśmy się OLIMPIJCZYKAMI dzięki Zachodniopomorskiemu Zrzeszeniu
LZS w Szczecinie, które w dniu 11.04.2015 w Stargardzie Szcz. zorganizowało
spotkanie miłośników sportu w różnych dyscyplinach. Na początek zajmiemy się
siatkarzami. Tradycyjnie już przed wyjazdem same kłopoty. Rafał KULCZYCKI,
Kamil KOCIACH, Karol KORNIAK - wyjazdy do pracy w delegacji, Damian MIĄSKO -
kontuzja barku, nasz dwumetrowiec Sebastian DRACZYŃSKI - nagła niedyspozycja
chorobowa, Tomek Szachnowski - pilny wyjazd do Szczecina, a że Wojtka i Tomka
SZCZEPANIAKÓW oraz Dawida MAJA nie będzie to wiedzieliśmy od dawna. I kim tu
straszyć, jakie i skąd wyciągnąć armaty. Na szczęście Ci co pojechali stanęli
na wysokości zadania i rozegrali tak doskonały turniej, jakie o do tej pory nie
grali. Skończyło się bardzo dobrze, a mogło być jeszcze lepiej, jestem tego
pewien. Przed wyjazdem kłopoty z innymi uczestnikami Olimpiady, ale na
szczęście zdrowi i dyspozycyjni siatkarze stawili się w komplecie, w tym Adam
KIERSKI z Górzycy i Michał PRZYMUSZAŁA z Kostrzyna n/Odrą - nasi wieloletni,
sprawdzeni przyjaciele, którzy po raz pierwszy grali w naszym zespole, ale
zawsze byli zapraszani jako team ODRA Górzyca. Spisali się fantastycznie
podobnie jak i nasi zawodnicy czyli: Arkadiusz SZTOBAN /kpt/, Tomasz SZTOBAN,
Filip DILC, Łukasz LEŚNIAK, Darek GARNCARZ /libero/ oraz Rafał LEŚNIAK. Ta
nasza myśliborska młodzież zagrała wręcz rewelacyjnie, w każdym meczu dając z
siebie więcej niż mogli, niż umieli. Na tym jednak polega sport, żeby pokazać
wszystko co ma się najlepsze, a...nawet jeszcze więcej. I to było właśnie
udziałem naszej drużyny.
A od samego rana nie szło najlepiej. Niżej
podpisany zapomniał telefonu, trzeba było przywrócić pełna sprawność, bo jak
mawiają w naszych czasach "bez komóry ani rusz", tym bardziej przed
daleką wyprawą w charakterze "wodza sił zbrojnych". Kłopoty z
pływakiem, kłopoty z piłkarzami /nie stawili się/. Spuentowałem to krótko
" co się żle zaczyna, musi mieć pozytywny finał". Inaczej być nie
może. I tak też w zasadzie było. Na miejscu czyli w HALI miejscowego OSiR-u
losowanie turnieju siatkarskiego odbywało się prawie równolegle z uroczystym
otwarciem OLIMPIADY. Losować miał nasz kpt. czyli Arek, ale Michał stwierdził,
że on ma zawsze szczęśliwą rękę i chciałby losować. Wylosował nr 4, czyli GRUPĘ
2, a w niej znalazły się drużyny z pow. koszalińskiego oraz ....pyrzyckiego,
czyli ŻAK. Z ŻAK-iem mieliśmy porachunki z listopada ubr. kiedy to przegraliśmy
niezasłużenie w półfinale Mistrzostw LZS. Z jednej strony chcieliśmy rewanżu,
ale z drugiej uważaliśmy ich za bardzo silny zespół, predystynowany nawet do
zajęcia 1-go m. Stało się jednak jak się stało i udaliśmy się na miejsce boju.
Odnalezienie areny zmagań naszej grupy okazało się jednak dość trudne i
poszukiwania trwały prawie 1,5 godziny, a to za sprawą ekipy gospodarzy, która
wylosowała wg nich niedobrą, bo zbyt niską salę i na niej niech grają
przyjezdni, czyli grupa 2. Kłótnie przepychanki, wyjaśnianie, że regulamin z ZZ
LZS jest nieważny, że ważne jest to co tu i teraz. Dziwnym trafem wszystkie 3
drużyny z grupy 2 pojechały na miejsce gdzie mieliśmy rozegrać mecze. Nikt nie
słyszał o zamianie miejsc rozgrywania pojedynków grupowych. Wszystko dobrze, co
się dobrze kończy. Po wielu trudach trafiliśmy na właściwą arenę. Okazała się
faktycznie niska - jej wys. to jak nasza w Sz. Podst. nr 2. Kierownictwo ŻAKA
żądało walkowerów od dwóch ekip czyli naszej i Koszalina, którego po
przyjacielsku zabraliśmy naszym autokarem. Po wielu targach, pyrzyczanie
uchodzący za faworyta do końcowego zwycięstw /głośno o tym mówili nie kryjąc
wysokich aspiracji/ przekonali organizatorów, abyśmy rozgrywali tylko dwa sety,
a o zwycięstwie w meczu /w przypadku remisu/ zadecyduje suma punktów z setów rozegranych.
Sety do 15-stu, bez różnicy 2 punktów. Sędziowie na to przystali , nam i
Koszalinowi nie wypadało już protestować. Byliśmy zmęczeni i zestresowani
poszukiwaniami, ale duch bojowy w zespole przybrał na sile.
Rozpoczynamy I set. Punkt za punkt. Na
ostry atak ŻAKA odpowiadamy atakiem Michała ze środka. Po chwili znów remis
2:2. Moment nieuwagi i Pyrzyce odskakują na 4:2, aby powiększyć przewagę na
8:4. Czas, krótka rozmowa, uspokojenie skołatanych nerwów, gorących głów i...
jakby inna drużyna wyszła na parkiet. Wychodzimy na prowadzenie 9:8. Blok jest
niesamowity, a kontry po wybloku wręcz zabójcze. Mało trenujący Łukasz LEŚNIAK
przebija się, przez najwyższy blok rywala jak przez rozkołysany łan zboża.
Podobnie czyni Tomek SZTOBAN. Osobna poezja, to gra Adama KIERSKIEGO w bloku.
Nie do przejścia był nasz środkowy, na codzień grający w zasadzie jako
przyjmujący. Bardzo wszechstronny zawodnik, a jaki bojowy. Podobne superlatywy
można kierować pod adresem Michała PRZYMUSZAŁY. Jego zagrywki robiły wręcz
spustoszenie w szeregach pyrzyczan. Obaj oni byli dobrymi duchami naszego
zespołu. Doskonale wręcz spisywał się /grający z kontuzją ręki/ nasz libero
czyli PORCELANKA - Dariusz GARNCARZ, któremu aż "łapki" popuchły od
zbieranych w całym turnieju ciosów. Osobna karta to Filip DILC - mało
wykorzystywany, gdyż zgodnie z przedmeczowymi założeniami taktycznymi
rozgrywacz miał grać dużo środkiem i to nawet z trudnych piłek. Grał i to
przynosiło wymierny efekt. Pyrzyczanie tego się nie spodziewali i zarówno Adam,
jak i Michał gładko zdobywali punkty. Kiedy jednak Filip dostał piłkę wiedział
co z nią zrobić. Z reguły były to punkty. Nie wypuściliśmy już szansy na
zwycięstwo po objęciu prowadzenia 9:8. Pozwoliliśmy tylko rywalom zdobyć 2 pkt
i seta skończyliśmy wynikiem 15:10. Pyrzyczanie z niedowierzaniem patrzyli na
nasz zespół, a nasi schodzili na przerwę z wysoko podniesionymi głowami. Drugi
set gramy jak pierwszy. Wszystko wychodzi, zbyt dobrze idzie, aby tak do końca.
Obejmujemy wysokie prowadzenie po wielu blokach i skutecznych atakach 10:4. ŻAK
nie istnieje, nie wiedzą gdzie i z kim grają. Zmiana brata za brata czyli Rafał
za Łukasza powoduje chwilowy przestój i stratę kilku punktów. Przeciwnik
dochodzi nas na 10:9. Przestój musi być, bez tego nie bylibyśmy MYŚLIBOREM. Nie
pozwalamy jednak rywalom myśleć o pokonanie tego dnia naszego zespołu. Kapitalne
zagrywki Michała i innych naszych graczy, piękne czapy w wykonaniu Adama kończą
to emocjonujące widowisko. Przyjemnie było odbierać gratulacje od pokonanego
rywala, gratulacje szczere. jak stwierdził ich trener po spotkaniu, nasz zespół
zagrał doskonałe zawody i był naszym poziomem gry zaskoczony.
Zgodnie z przedmeczowymi ustaleniami
zwycięzca pierwszego meczu grał od razu z Koszalinem, aby w przypadku
zwycięstwa udać się na turniej finałowy. Jak się okazało mecz z Koszalinem to
był w zasadzie spacerek. Przeciwnik nie stawiał oporu, a nasi zawodnicy
popisywali się atomowymi wręcz zbiciami, po świetnym rozegraniu przez ARKA. Tak
było w pierwszym jak i w drugim meczu. Z Adamem i Michałem w jednej drużynie
grał w zasadzie pierwszy raz, ale tego nie było widać. Rozumieli się prawie
doskonale. Pograł nasz Rafał LEŚNIAK, który zmienił zmęczonego Tomka SZTOBANA,
grającego chyba jak nigdy dotychczas. Trening czyni jednak mistrza i to powinni
rozumieć wszyscy, bez wyjątku.
Po wygraniu swojej grupy eliminacyjnej udaliśmy się do innej
hali, w której grali już nasi finałowi przeciwnicy czyli zespoły ŚWIDWINA i
SZCZECINKA. Te właśnie teamy spotkały się w pierwszym meczu. Walka była
niesamowita. W pierwszym secie prawie przez całe spotkanie prowadził SZCZECINEK
po wielu dynamicznych atakach i świetnych blokach. Świdniczanie /byli
reprezentowani przez ekipę z POŁCZYNA Zdr./ pokazali jednak charakter. W
końcówce przegrywali 3 pkt, potrafili wyrównać i odnieść zwycięstwo. Drugi set
był pochodną i wypadkową pierwszego Przebieg miał podobny. Początkowo prowadził
Szczecinek, ale później do głosu doszedł przeciwnik i nie oddał zasłużonego
zwycięstwa. Zwycięzcy wyrazili ochotę iść za ciosem i postanowili zagrać od
razu z nami. Zagrać mecz o wszystko czyli o zwycięstwo w całym turnieju.
Niewiele zabrakło, aby nasz zespół nie pozwolił na takie liczenie.
Pierwszy set spotkania MYŚLIBOR - ŚWIDWIN
to poszukiwanie gry przez nasz zespół. Zmiana hali z dość niskiej na bardzo
wysoką odbiła się na naszej dyspozycji. Praktycznie oddaliśmy seta bez walki,
chociaż nie tak do końca. Przyzwyczajanie się do nowego otoczenia przyniosło
efekt w II secie. Po porażce 14:15, do drugiego seta zespół przystąpił z
ogromnym animuszem. Nie było straconych piłek, walka o każdy centymetr boiska
/używając terminologii piłkarskiej/ dała na prowadzenie od początku seta
systematyczne powiększaliśmy naszą przewagę. Było kilka błędów, ale nie miały
one wpływu na nasze prowadzenie. Graliśmy z zębem i polotem, nawet nasza pięta
achillesowa, czyli asekuracja i gra w polu była bez zarzutu. Dalekie pady Tomka
i Łukasza, a także PORCELANKI, zbieranie bardzo silnych ciosów od rywali przez
wymienionych, świetne zagrywki Filipa, Michała i Adama pozwalały uwierzyć w to,
że prowadzenie 11:7, a po chwili 13:9 da nam upragnione zwycięstwo i walkę w
tie breaku. Rywal oddychał już "mankietami" , starał się walczyć ale
nie wiedział jak to zrobić. I jak zwykle podaliśmy naszym przeciwnikom najpierw
paluszek, a później całą rękę. Nie ma co utyskiwać nad rozlanym mlekiem.
Przegraliśmy kolejny w zasadzie wygrany set a co za tym idzie i mecz.
Przestój w końcówce meczu drogo nas kosztował. Przegrana naszego zespołu
wyzwoliła ogromną radość u naszych rywali. Zwycięstwo zasłużone. Potrafili grać
końcówki i co ważne wygrywać. Szacun dla nich ogromny. Trochę patrzyli w oczy
naszym zawodnikom, ale w drugim secie ich oczęta nie były tak pewne wygranej.
Przegraliśmy, ale z wiara przystąpiliśmy do ostatniego spotkania, meczu o II m.
Naszym przeciwnikiem był wysoki zespół
SZCZECINKA. Pojedynek bardzo wyrównany, zarówno w I jak i w II secie.
Przegrywaliśmy w I secie ale końcówka należała do naszego zespołu. Atuty
te same co w poprzednich spotkaniach, czyli walka o wszystko. Michał i Adam
podnosili adrenalinę wrzeszcząc 'OGIEŃ" czym zachęcali do walki naszą
młodzież. Sądząc po wyniku ta zachęta była bardzo skuteczna i przyniosła
pozytywny efekt w postaci zwycięstwa w I secie 15:13. Drugi set toczył się pod
dyktando naszego zespołu a zakończył go Michał dwoma asami serwisowymi /chyba,
że coś pomyliłem/. Wygraliśmy seta i mecz i tym samym na naszych szyjach
zawisły medale srebrne za zajęcie II miejsca.
Z analizy całego turnieju wynika, że były
momenty iż na parkiecie przebywała PIĄTKA Myśliborzan, a na środku był tylko
Adam, albo Michał. Walczyliśmy więc prawie sami i w końcu powinniśmy uwierzyć w
to, że umiemy grać i to grać na wysokim poziomie i co najważniejsze skutecznie.
Nie biomy się żadnego rywala. Na zakończenie trzeba dodać, że byliśmy
najniższym zespołem uczestniczącym w OLIMPIADZIE. Najniższym, ale
najwaleczniejszym. Jeszcze brakuje nam stabilizacji. Mam nadzieję, że to
nadejdzie z czasem.
WYNIKI:
mecze w grupie
MYŚLIBOR - ŻAK Pyrzyce
2:0 /15:10, 15:12/
MYŚLIBOR -
KOSZALIN
2:0 /15:9, 15:9/
ŻAK - KOSZALIN 2:0
mecze finałowe:
ŚWIDWIN - SZCZECINEK
2:0
/15:13, 15:10/
ŚWIDWIN - MYŚLIBOR
2:0 /15:9, 15:10/
MYŚLIBOR - SZCZECINEK
2:0 /15:13, 15:10
Pozycje medalowe:
1. ŚWIDWIN /Połczyn Zdr./ 4
pkt 4:0 sety
2. MYŚLIBOR Myślibórz 3 2:2
3.SZCZECINEK 2 0:4
Skład MYŚLIBORA
Arkadiusz SZTOBAN /kpt/, Tomasz SZTOBAN,
Michał PRZYMUSZAŁA, Adam KIERSKI, Filip DILC, Łukasz LEŚNIAK, oraz Dariusz
GARNCARZ /libero/ i Rafał LEŚNIAK.
Zapraszamy na kolejny turniej z okazji
DNIA ZWYCIĘSTWA, który zostanie rozegrany w sali sportowej SZKOŁY PODST. nr 3 w
Myśliborzu w dniu 10.maja 2015r od godz. 10,00. Będą prawdziwe GWIAZDY nie tylko
siatkarskie. A nasz zespół 18.04 wyjeżdża jak zwykle w okrojonym składzie na
turniej do Kostrzyna n/Odra
oprac. i foto Stanisław TRUSIUK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz