wtorek, 14 kwietnia 2015

Olimpijczyk, to brzmi dumnie

My siatkarze i nie tylko staliśmy się OLIMPIJCZYKAMI dzięki Zachodniopomorskiemu Zrzeszeniu LZS w Szczecinie, które w dniu 11.04.2015 w Stargardzie Szcz. zorganizowało spotkanie miłośników sportu w różnych dyscyplinach. Na początek zajmiemy się siatkarzami. Tradycyjnie już przed wyjazdem same kłopoty. Rafał KULCZYCKI, Kamil KOCIACH, Karol KORNIAK - wyjazdy do pracy w delegacji, Damian MIĄSKO - kontuzja barku, nasz dwumetrowiec Sebastian DRACZYŃSKI - nagła niedyspozycja chorobowa, Tomek Szachnowski - pilny wyjazd do Szczecina, a że Wojtka i Tomka SZCZEPANIAKÓW oraz Dawida MAJA nie będzie to wiedzieliśmy od dawna. I kim tu straszyć, jakie i skąd wyciągnąć armaty. Na szczęście Ci co pojechali stanęli na wysokości zadania i rozegrali tak doskonały turniej, jakie o do tej pory nie grali. Skończyło się bardzo dobrze, a mogło być jeszcze lepiej, jestem tego pewien. Przed wyjazdem kłopoty z innymi uczestnikami Olimpiady, ale na szczęście zdrowi i dyspozycyjni siatkarze stawili się w komplecie, w tym Adam KIERSKI z Górzycy i Michał PRZYMUSZAŁA z Kostrzyna n/Odrą - nasi wieloletni, sprawdzeni przyjaciele, którzy po raz pierwszy grali w naszym zespole, ale zawsze byli zapraszani jako team ODRA Górzyca. Spisali się fantastycznie podobnie jak i nasi zawodnicy czyli: Arkadiusz SZTOBAN /kpt/, Tomasz SZTOBAN, Filip DILC, Łukasz LEŚNIAK, Darek GARNCARZ /libero/ oraz Rafał LEŚNIAK. Ta nasza myśliborska młodzież zagrała wręcz rewelacyjnie, w każdym meczu dając z siebie więcej niż mogli, niż umieli. Na tym jednak polega sport, żeby pokazać wszystko co ma się najlepsze, a...nawet jeszcze więcej. I to było właśnie udziałem naszej drużyny.

A od samego rana nie szło najlepiej. Niżej podpisany zapomniał telefonu, trzeba było przywrócić pełna sprawność, bo jak mawiają w naszych czasach "bez komóry ani rusz", tym bardziej przed daleką wyprawą w charakterze "wodza sił zbrojnych". Kłopoty z pływakiem, kłopoty z piłkarzami /nie stawili się/. Spuentowałem to krótko " co się żle zaczyna, musi mieć pozytywny finał". Inaczej być nie może. I tak też w zasadzie było. Na miejscu czyli w HALI miejscowego OSiR-u losowanie turnieju siatkarskiego odbywało się prawie równolegle z uroczystym otwarciem OLIMPIADY. Losować miał nasz kpt. czyli Arek, ale Michał stwierdził, że on ma zawsze szczęśliwą rękę i chciałby losować. Wylosował nr 4, czyli GRUPĘ 2, a w niej znalazły się drużyny z pow. koszalińskiego oraz ....pyrzyckiego, czyli ŻAK. Z ŻAK-iem mieliśmy porachunki z listopada ubr. kiedy to przegraliśmy niezasłużenie w półfinale Mistrzostw LZS. Z jednej strony chcieliśmy rewanżu, ale z drugiej uważaliśmy ich za bardzo silny zespół, predystynowany nawet do zajęcia 1-go m. Stało się jednak jak się stało i udaliśmy się na miejsce boju. Odnalezienie areny zmagań naszej grupy okazało się jednak dość trudne i poszukiwania trwały prawie 1,5 godziny, a to za sprawą ekipy gospodarzy, która wylosowała wg nich niedobrą, bo zbyt niską salę i na niej niech grają przyjezdni, czyli grupa 2. Kłótnie przepychanki, wyjaśnianie, że regulamin z ZZ LZS jest nieważny, że ważne jest to co tu i teraz. Dziwnym trafem wszystkie 3 drużyny z grupy 2 pojechały na miejsce gdzie mieliśmy rozegrać mecze. Nikt nie słyszał o zamianie miejsc rozgrywania pojedynków grupowych. Wszystko dobrze, co się dobrze kończy. Po wielu trudach trafiliśmy na właściwą arenę. Okazała się faktycznie niska - jej wys. to jak nasza w Sz. Podst. nr 2. Kierownictwo ŻAKA żądało walkowerów od dwóch ekip czyli naszej i Koszalina, którego po przyjacielsku zabraliśmy naszym autokarem. Po wielu targach, pyrzyczanie uchodzący za faworyta do końcowego zwycięstw /głośno o tym mówili nie kryjąc wysokich aspiracji/ przekonali organizatorów, abyśmy rozgrywali tylko dwa sety, a o zwycięstwie w meczu /w przypadku remisu/ zadecyduje suma punktów z setów rozegranych. Sety do 15-stu, bez różnicy 2 punktów. Sędziowie na to przystali , nam i Koszalinowi nie wypadało już protestować. Byliśmy zmęczeni i zestresowani poszukiwaniami, ale duch bojowy w zespole przybrał na sile.


Rozpoczynamy I set. Punkt za punkt. Na ostry atak ŻAKA odpowiadamy atakiem Michała ze środka. Po chwili znów remis 2:2. Moment nieuwagi i Pyrzyce odskakują na 4:2, aby powiększyć przewagę na 8:4. Czas, krótka rozmowa, uspokojenie skołatanych nerwów, gorących głów i... jakby inna drużyna wyszła na parkiet. Wychodzimy na prowadzenie 9:8. Blok jest niesamowity, a kontry po wybloku wręcz zabójcze. Mało trenujący Łukasz LEŚNIAK przebija się, przez najwyższy blok rywala jak przez rozkołysany łan zboża. Podobnie czyni Tomek SZTOBAN. Osobna poezja, to gra Adama KIERSKIEGO w bloku. Nie do przejścia był nasz środkowy, na codzień grający w zasadzie jako przyjmujący. Bardzo wszechstronny zawodnik, a jaki bojowy. Podobne superlatywy można kierować pod adresem Michała PRZYMUSZAŁY. Jego zagrywki robiły wręcz spustoszenie w szeregach pyrzyczan. Obaj oni byli dobrymi duchami naszego zespołu. Doskonale wręcz spisywał się /grający z kontuzją ręki/ nasz libero czyli PORCELANKA - Dariusz GARNCARZ, któremu aż "łapki" popuchły od zbieranych w całym turnieju ciosów. Osobna karta to Filip DILC - mało wykorzystywany, gdyż zgodnie z przedmeczowymi założeniami taktycznymi rozgrywacz miał grać dużo środkiem i to nawet z trudnych piłek. Grał i to przynosiło wymierny efekt. Pyrzyczanie tego się nie spodziewali i zarówno Adam, jak i Michał gładko zdobywali punkty. Kiedy jednak Filip dostał piłkę wiedział co z nią zrobić. Z reguły były to punkty. Nie wypuściliśmy już szansy na zwycięstwo po objęciu prowadzenia 9:8. Pozwoliliśmy tylko rywalom zdobyć 2 pkt i seta skończyliśmy wynikiem 15:10. Pyrzyczanie z niedowierzaniem patrzyli na nasz zespół, a nasi schodzili na przerwę z wysoko podniesionymi głowami. Drugi set gramy jak pierwszy. Wszystko wychodzi, zbyt dobrze idzie, aby tak do końca. Obejmujemy wysokie prowadzenie po wielu blokach i skutecznych atakach 10:4. ŻAK nie istnieje, nie wiedzą gdzie i z kim grają. Zmiana brata za brata czyli Rafał za Łukasza powoduje chwilowy przestój i stratę kilku punktów. Przeciwnik dochodzi nas na 10:9. Przestój musi być, bez tego nie bylibyśmy MYŚLIBOREM. Nie pozwalamy jednak rywalom myśleć o pokonanie tego dnia naszego zespołu. Kapitalne zagrywki Michała i innych naszych graczy, piękne czapy w wykonaniu Adama kończą to emocjonujące widowisko. Przyjemnie było odbierać gratulacje od pokonanego rywala, gratulacje szczere. jak stwierdził ich trener po spotkaniu, nasz zespół zagrał doskonałe zawody i był naszym poziomem gry zaskoczony.


Zgodnie z przedmeczowymi ustaleniami zwycięzca pierwszego meczu grał od razu z Koszalinem, aby w przypadku zwycięstwa udać się na turniej finałowy. Jak się okazało mecz z Koszalinem to był w zasadzie spacerek. Przeciwnik nie stawiał oporu, a nasi zawodnicy popisywali się atomowymi wręcz zbiciami, po świetnym rozegraniu przez ARKA. Tak było w pierwszym jak i w drugim meczu. Z Adamem i Michałem w jednej drużynie grał w zasadzie pierwszy raz, ale tego nie było widać. Rozumieli się prawie doskonale. Pograł nasz Rafał LEŚNIAK, który zmienił zmęczonego Tomka SZTOBANA, grającego chyba jak nigdy dotychczas. Trening czyni jednak mistrza i to powinni rozumieć wszyscy, bez wyjątku.

Po wygraniu swojej grupy eliminacyjnej udaliśmy się do innej hali, w której grali już nasi finałowi przeciwnicy czyli zespoły ŚWIDWINA i SZCZECINKA. Te właśnie teamy spotkały się w pierwszym meczu. Walka była niesamowita. W pierwszym secie prawie przez całe spotkanie prowadził SZCZECINEK po wielu dynamicznych atakach i świetnych blokach. Świdniczanie /byli reprezentowani przez ekipę z POŁCZYNA Zdr./ pokazali jednak charakter. W końcówce przegrywali 3 pkt, potrafili wyrównać i odnieść zwycięstwo. Drugi set był pochodną i wypadkową pierwszego Przebieg miał podobny. Początkowo prowadził Szczecinek, ale później do głosu doszedł przeciwnik i nie oddał zasłużonego zwycięstwa. Zwycięzcy wyrazili ochotę iść za ciosem i postanowili zagrać od razu z nami. Zagrać mecz o wszystko czyli o zwycięstwo w całym turnieju. Niewiele zabrakło, aby nasz zespół nie pozwolił na takie liczenie. 



Pierwszy set spotkania MYŚLIBOR - ŚWIDWIN to poszukiwanie gry przez nasz zespół. Zmiana hali z dość niskiej na bardzo wysoką odbiła się na naszej dyspozycji. Praktycznie oddaliśmy seta bez walki, chociaż nie tak do końca. Przyzwyczajanie się do nowego otoczenia przyniosło efekt w II secie. Po porażce 14:15, do drugiego seta zespół przystąpił z ogromnym animuszem. Nie było straconych piłek, walka o każdy centymetr boiska /używając terminologii piłkarskiej/ dała na prowadzenie od początku seta systematyczne powiększaliśmy naszą przewagę. Było kilka błędów, ale nie miały one wpływu na nasze prowadzenie. Graliśmy z zębem i polotem, nawet nasza pięta achillesowa, czyli asekuracja i gra w polu była bez zarzutu. Dalekie pady Tomka i Łukasza, a także PORCELANKI, zbieranie bardzo silnych ciosów od rywali przez wymienionych, świetne zagrywki Filipa, Michała i Adama pozwalały uwierzyć w to, że prowadzenie 11:7, a po chwili 13:9 da nam upragnione zwycięstwo i walkę w tie breaku. Rywal oddychał już "mankietami" , starał się walczyć ale nie wiedział jak to zrobić. I jak zwykle podaliśmy naszym przeciwnikom najpierw paluszek, a później całą rękę. Nie ma co utyskiwać nad rozlanym mlekiem. Przegraliśmy kolejny w zasadzie wygrany set a co za tym  idzie i mecz. Przestój w końcówce meczu drogo nas kosztował. Przegrana naszego zespołu wyzwoliła ogromną radość u naszych rywali. Zwycięstwo zasłużone. Potrafili grać końcówki i co ważne wygrywać. Szacun dla nich ogromny. Trochę patrzyli w oczy naszym zawodnikom, ale w drugim secie ich oczęta nie były tak pewne wygranej. Przegraliśmy, ale z wiara przystąpiliśmy do ostatniego spotkania, meczu o II m.

Naszym przeciwnikiem był wysoki zespół SZCZECINKA. Pojedynek bardzo wyrównany, zarówno w I jak i w II secie.  Przegrywaliśmy w I secie ale końcówka należała do naszego zespołu. Atuty te same co w poprzednich spotkaniach, czyli walka o wszystko. Michał i Adam podnosili adrenalinę wrzeszcząc 'OGIEŃ" czym zachęcali do walki naszą młodzież. Sądząc po wyniku ta zachęta była bardzo skuteczna i przyniosła pozytywny efekt w postaci zwycięstwa w I secie 15:13. Drugi set toczył się pod dyktando naszego zespołu a zakończył go Michał dwoma asami serwisowymi /chyba, że coś pomyliłem/. Wygraliśmy seta i mecz i tym samym na naszych szyjach zawisły medale srebrne za zajęcie II miejsca.

Z analizy całego turnieju wynika, że były momenty iż na parkiecie przebywała PIĄTKA  Myśliborzan, a na środku był tylko Adam, albo Michał. Walczyliśmy więc prawie sami i w końcu powinniśmy uwierzyć w to, że umiemy grać i to grać na wysokim poziomie i co najważniejsze skutecznie. Nie biomy się żadnego rywala. Na zakończenie trzeba dodać, że byliśmy najniższym zespołem  uczestniczącym w OLIMPIADZIE. Najniższym, ale najwaleczniejszym. Jeszcze brakuje nam stabilizacji. Mam nadzieję, że to nadejdzie z czasem.

WYNIKI:

mecze w grupie
MYŚLIBOR   -   ŻAK Pyrzyce        
2:0 /15:10, 15:12/
MYŚLIBOR   -   KOSZALIN  
2:0 /15:9, 15:9/ 
ŻAK  -  KOSZALIN  2:0

mecze finałowe:
ŚWIDWIN  -  SZCZECINEK  
2:0 /15:13, 15:10/
ŚWIDWIN  -  MYŚLIBOR  
2:0 /15:9, 15:10/
MYŚLIBOR  - SZCZECINEK  
2:0 /15:13, 15:10

Pozycje medalowe:

1. ŚWIDWIN  /Połczyn Zdr./  4 pkt    4:0 sety
2. MYŚLIBOR Myślibórz       3          2:2
3.SZCZECINEK                    2          0:4

Skład MYŚLIBORA




Arkadiusz SZTOBAN /kpt/, Tomasz SZTOBAN, Michał PRZYMUSZAŁA, Adam KIERSKI, Filip DILC, Łukasz LEŚNIAK, oraz Dariusz GARNCARZ /libero/ i Rafał LEŚNIAK.

Zapraszamy na kolejny turniej z okazji DNIA ZWYCIĘSTWA, który zostanie rozegrany w sali sportowej SZKOŁY PODST. nr 3 w Myśliborzu w dniu 10.maja 2015r od godz. 10,00. Będą prawdziwe GWIAZDY nie tylko siatkarskie. A nasz zespół 18.04 wyjeżdża jak zwykle w okrojonym składzie na turniej do Kostrzyna n/Odra

oprac. i foto Stanisław TRUSIUK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz